Na pierwszym roku dotknął nas zaszczyt chodzenia na niebywale durne zajęcia.
Zarówno wykłady jak i ćwiczenia prowadziła wieczna pani Magister H.
Legendarna Promocja Zdrowia, na pewno nie dbała o zdrowie psychiczne uczęszczających na nią studentów. Podobno jeden szczęśliwiec zaliczał owy shit 9 razy (!) Ale nie o tym.
Na Promocji Zdrowia poznaliśmy postać niejakiego Aarona Antonovskyego, przez którego nieprzespane noce w poczuciu braku koherencji nabrały realnego wymiaru. Dzięki Aaron!
Dziś jesteśmy na trzecim roku i wszyscy szaleńczą starają się stworzyć coś, co funkcjonuje pod szumną nazwą Pracy Licencjackiej. Koleżanka miała dumną wizję 'Dowiem się jak to jest z satysfakcją studentów którzy zaczynają i kończą nasz kierunek' Pomyślała, stworzyła ankietę, rzuciła nam w twarz i mówi 'twórzcie!' No to tworzymy!
-Czy jesteś zadowolony z kierunku który wybrałeś?
-Nieeee!
-Czy wybrałbyś go ponownie?
-Nieeee!
-Czy planujesz wybrać się na studia uzupełniające?
-Nieeee!
-Czy planujesz pracować w zawodzie?
-Nieeee!
-Jeśli na któreś z powyższych odpowiedziałeś 'nie', uzasadnij.
-Jestem rozczarowana kierunkiem, trybem nauki, możliwościami które niesie ukończenie studiów i perspektywami na podjęcia pracy w zawodzie. Nie wybieram się na nic więcej z tym związane. Zmieniam kierunek. Amen!
Rany! Ile ja bym dała, żeby zobaczyć jej minę jak to przeczyta :D
Od dawna nie sprawiło mi tyle radochy powiedzieć głośno, ze nie będę tego robić!
Dzięki temu wiem, że moje poczucie koherencji wzrosło.
Ostro... Ciekawi mnie, czy my obie mamy tak specyficzny system (nie)nauczania, czy na wszystkich studiach podobnie to (nie)funkcjonuje.
OdpowiedzUsuń