wtorek, 17 lipca 2012

Seriously?!

Kraków. Godzina 5.15. czasu środkowoeuropejskiego. Tup tup tup.
Ona: K. bo ja to się już wyspałam... - wypowiedziane ze słodką miną 9 latki.
Ja: (W głowie jedynie: Are you fucking kidding me?) Uhm... rozumiem...


Wakacje z młodocianym rodzeństwem czas rozpocząć!
Podsumowanie dnie:
Zoo, lody, 'Kulkowo' (?!), lody, sklep zoologiczny, lody, milion gier planszowych za mną.

Ale generalnie żyje się cudnie!


wtorek, 10 lipca 2012

Lic. piel.

Po 4 godzinach czekania na swoją kolej słyszę Głos Wielkiego Brata:
- Pani K. zapraszamy.
Też mi zaproszenie, bywałam na ciekawszych imprezach!
- Oceny takie wysokie, o fiu fiu, temat taki oryginalny och i ach. 
No nie wiem co powiedzieć więc się przypierdolę. Ha!
Spoko w sumie wszystko jedno, te studia już niczym mnie nie zaskoczą.


Od dzisiaj mam wykształcenie wyższe i co z tym zrobię?
No cóż, najwyższy czas powtórzyć maturę!
- Drogi Świecie jestem 'Bakłażanem'!
Kurwa... I don't want to live on this planet anymore...
Idę malować paznokcie, dzisiaj czerwono-granatowe fantazje w smaku Somersby.


poniedziałek, 2 lipca 2012

Tik tak, tik tak.


Myślę sobie, że czas strasznie zapierdala i zawsze na końcu drogi robimy zdziwione oczy z wyrazem 'to już, naprawdę, to koniec?' Nie jest inaczej i tym razem.

Dostałam dzisiaj pracę.
U świetnego chirurga którego poznałam na praktykach. Szukał mnie przed 2 miesiące po całej uczelni, w końcu znalazł:

Ja: Ale panie Doktorze, Pan się rozczaruje, my tuż po studiach niewiele umiemy z zakresu pana specjalizacji... powiedziałabym NIC nie umiemy...
Chirurg: K. to ja Cię szukałem, nie Ty mnie. Ja wiem co Ty potrafisz, dla mnie temat skończony.
Ja: To od kiedy zaczynam?
Wracam przez park i podskakuje z radości jak krasnal na haju, w tramwaju przysiada się chłopak a ja z całych sił powstrzymuje się by nie klepnąć go w ramię i wykrzyknąć do ucha 'wiesz co?! Dostałam pracę, a jeszcze studiów dobrze nie skończyłam!”.
Ostatecznie udało mi się powstrzymać, ale było ciężko.
Co znaczy jednak, że ludzie widzą i doceniają. Nowość w Ujotowym życiu.
Jak pierwsza radosna faza za mną to z hukiem słyszę pukanie pod czaszką:

- K. na pewno będzie Cię pytał o tony nowoczesnych opatrunków o których Ty nawet nie słyszałaś! Dziewczyno, Tobie przez 3 lata nie pozwolili podać morfiny pacjentowi, z czym Ty do ludzi?!
- Kurwa... rzeczywiście, ja naprawdę nic nie wiem. To co teraz?
No i dobra, radocha minęła, bo nie umiem pozbyć się chłodnego uczucia, że jak jest dobrze, to coś musi się zepsuć. Ot tak, oczywista zależność w moim świecie. Szkoda...

Za 9 minut mam urodziny, co prawda pierwsze wyprucie mordy popełniłam o 9.45, ale uznajmy, że północ to czas kiedy już można zacząć świętować. Rany, jak ja nie cierpię urodzin. Jutro tona nic nieznaczących słów, milion beznadziejnych życzeń. Urodziny są do dupy, czemu miałabym świętować, że został mi rok życia mniej? 365 dni mniej z M.? 12 miesięcy mniej czasu do zrobienia wielu, WIELU rzeczy! No czemu? 

No, to happy birthday!
Oto co sprezentuje sobie na  urodziny - skończyły się studia, więc czas się czegoś nauczyć! ;)