poniedziałek, 30 stycznia 2012

Poczucie koherencji ważna sprawa.

Na pierwszym roku dotknął nas zaszczyt chodzenia na niebywale durne zajęcia.
Zarówno wykłady jak i ćwiczenia prowadziła wieczna pani Magister H.
Legendarna Promocja Zdrowia, na pewno nie dbała o zdrowie psychiczne uczęszczających na nią studentów. Podobno jeden szczęśliwiec zaliczał owy shit 9 razy (!) Ale nie o tym.
Na Promocji Zdrowia poznaliśmy postać niejakiego Aarona Antonovskyego, przez którego nieprzespane noce w poczuciu braku koherencji nabrały realnego wymiaru. Dzięki Aaron!

Dziś jesteśmy na trzecim roku i wszyscy szaleńczą starają się stworzyć coś, co funkcjonuje pod szumną nazwą Pracy Licencjackiej. Koleżanka miała dumną wizję 'Dowiem się jak to jest z satysfakcją studentów którzy zaczynają i kończą nasz kierunek' Pomyślała, stworzyła ankietę, rzuciła nam w twarz i mówi 'twórzcie!' No to tworzymy!

-Czy jesteś zadowolony z kierunku który wybrałeś?
-Nieeee!
-Czy wybrałbyś go ponownie?
-Nieeee!
-Czy planujesz wybrać się na studia uzupełniające?
-Nieeee!
-Czy planujesz pracować w zawodzie?
-Nieeee!
-Jeśli na któreś z powyższych odpowiedziałeś 'nie', uzasadnij.
-Jestem rozczarowana kierunkiem, trybem nauki, możliwościami które niesie ukończenie studiów i perspektywami na podjęcia pracy w zawodzie. Nie wybieram się na nic więcej z tym związane. Zmieniam kierunek. Amen!

Rany! Ile ja bym dała, żeby zobaczyć jej minę jak to przeczyta :D
Od dawna nie sprawiło mi tyle radochy powiedzieć głośno, ze nie będę tego robić!
Dzięki temu wiem, że moje poczucie koherencji wzrosło.

wtorek, 24 stycznia 2012

Keep smiling!

Pamiętam, jak za czasów zamierzchłej młodzieńczości posiadałam niebywałe wręcz pokłady pozytywnych myśli. Postanowiłam je nawet przekazać światu poprzez umazanie moich tenisówek peace'owskimi hasłami.
Najlepszy był chyba: 'kimkolwiek jesteś, kocham Cie!' Komentarz zbędny ;)
Alleluja, że mi to nie zostało!

Jednak czasami podgryza mnie wrażenie, że moja pisowska dusza;
ratująca z zacięciem gołąbki, kotki, pieski, facetów małych i dużych, dziewczyny miłe i wredne,  tęskniąca do murzynków potrzebuje się pozytywnie wyżyć.
Ponieważ mamy sesję i do obowiązkowych rzeczy w tym czasie rzeczy należy robienie wszystkiego (!) oprócz nauki, postanowiłam wprowadzić new look in my life.


Zatem peace ludzie i do nauki! ;)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Muuuu...

Czasami zachowuję się jak krowa.
Podobno krowa ma dwa żołądki, ja w takim chwilach mam dwie paszcze.
Obie uzbrojone po zęby argumentami z kosmosu, mina wyrażająca focha,
w oczach wściekła furia i chuj wie o co mi chodzi.

Czasami zachowuje się jak krowa.
Bezmyślnie, byle było mi wygodnie, bezsensu i konkretnego powodu.
Potem żałuję, ale moje 'krowowanie' (dzięki E. za świetną nazwę)  jest jakby we krwi.

Czasami zachowuje się jak krowa.

Muuuuu...

niedziela, 22 stycznia 2012

Climbing!

Prawa noga tam gdzie łokieć, a lewa tam gdzie głowa,
lewa ręka 3 metry do góry, a prawą zaklaszcz na plecach.
Tak, jasne, umiem to wszystko od razu!
- "Nie widziałam nawet, że umiem zrobić taki szpaaaagat'
- wypowiedziane kilkanaście  metrów nad ziemią,
w rozkroku którego nie powstydziłaby się najlepsza książka z Kamasutrą.

Czy to samolot? Czy to ptak? Czy to superman?
Nie, to Ja skacząca po ściance! Wspinaczko czy wyjdziesz za mnie?!

niedziela, 8 stycznia 2012

Operacja na otwartym sercu.

Skalpel poproszę, ssanie... ucisk, ssanie... więcej ssania...
pacjent krwawi (!), chusty, więcej chust... szybciej, szybciej, więcej, prędzej.
Doktorze tracimy go! Defibrylacja... raz... dwa... trzy... wszyscy odsunąć się,
ładujemy do 200! Trach! Jeszcze raz, szybciej! Do 300! Mamy go...
Skalpel poproszę...

Pacjent przeżył, serce uratowane, za nami trudna operacja.


Z oficjalną dedykacją dla E. ;)