poniedziałek, 23 maja 2011

Koniec Świata.

Pragnę coś napisać, no... nie ma miarę Nobla, wystarczy na miarę zupełnego
oczyszczenia głowy. TO musi mieć nazwę, wszak jak tworzyć coś bez imienia?
Wybieram język. Zapytasz czemu nie polski. Mam i na to odpowiedź!
To kwestia dysonansu, zapewne powstaje on tylko w mojej głowie, 
nie mniej jednak tkwi tam bardzo mocno. Potrzebuje języka który wyrazi słowem – stan. 
Wbrew temu co myślisz to nie takie proste. Wybieram ten który tryska wyrażeniem stanu.

Na małej kartce wypisuję słowa – bez tłumaczenia, wybrałam kilkanaście z całego słownika.
Podaję Mu do ręki – Wybierz słowo które Ci się ze mną kojarzy – proszę Go.
Nie zastanawiał się nawet chwilę – Hatari.

Na pozostałe nawet nie spojrzał, jego szczerze niebieskie oczy nawet nie zwróciły na nie uwagi. Gdyby podzielić owe słowa na dwie części? To mogę zrobić.
Według prostego schematu nazywam je 'dobre' i 'złe'.
Uśmiecham się szczerze i nagle okazuje się,
że wszystkie słowa wpisuję do dobrej kolumny,
tymczasem hatari zostaje samotnie w złej części.
Wiesz co oznacza? Niebezpieczeństwo.


Jestem kobietą, kocham, pragnę, nienawidzę. Żyję.
Słyszę budzik – pora wracać do Świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz