czwartek, 9 sierpnia 2012

Seven days.

Po pierwszym tygodniu pracy stwierdzam, że chcę więcej i więcej.
Za mną już pierwsze oficjalne dezaprobato-zdziwienie pacjentów.

Pacjent: Pani tutaj odbywa praktyki, tak?
Ja: Nie proszę pana, ja tutaj pracuję.
P: Jak to?! Niemożliwe. Ile pani ma lat? Pani jakieś studia skończyła w ogóle?
Ja: Skończyłam pielęgniarstwo ma Collegium Medicum, obroniłam się miesiąc temu.
P: To pielęgniarstwo jest kierunkiem na studiach? Coś takiego...

Codziennie coś mnie zaskoczy, codziennie widzę jak ogromnie dużo muszę się nauczyć.
Codziennie jest mi wstyd - przed samą sobą - że studia nas do niczego nie przygotowały.
Codziennie tego nie rozumiem. Chirurg wyjeżdża na urlop. Wtedy nadrobię wszelkie zaległości z klinicznych i anatomicznych zagadnień, chociaż już wiem, że wystarczy jeden dzień w pracy by powstały nowe.


Chirurg do Pacjenta: Widzi Pan, nowy narybek sobie szkolę.
Pacjent: No widzę, widzę właśnie. A to jest narybek natury pielęgniarskiego czy eee... konowalskiej?
Chirurg: Dobre pytanie. K. jest jak... hybryda!

Bo kim jest pielęgniarka poprawiająca maturę by iść na medycynę?


Hybryda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz