poniedziałek, 14 stycznia 2013

Weltshmerz przyjacielem wszystkich.

Mam taki sobie defekt. Lubię zaczynać od symbolicznej nowej godziny, nowego dnia, tygodnia, miesiąca, roku. Mam nowy rok 2013 i mam oczekiwania. Zdarzyło mi się kilka miesięcy temu skończyć studia, od tego czasu rozpoczęłam i z wielkim hukiem zakończyłam pracę oraz lepiej lub mniej przygotowuję się do legendarnego maturalnego maja. Jak mi idzie? Nie porywam się na ocenę tego. Jak na niecierpliwą babkę z krwi i kości przystało miewam wątpliwości, miewam też brak chęci, ale i eksplozje wiary, że się uda. Znasz to przeczucie, że będzie dobrze? No czasami nas dopada – mam je teraz, złapałam i zamknęłam w lodówce, stamtąd nie ucieknie, rzadko tam zaglądam.

Myśl jest prosta, to nie będzie kiepski rok - nadrobiłam gigantycznie zaległości w książkach, filmach i całej reszcie dupereli. Woow, okazuję się, że mam kupę zaniedbanych znajomości. Wróciłam do wspinaczki, zapisałam się na basen i przygarnęłam drugiego kota. Całkiem fajnie, nie? A to dopiero początek.

Mam w dupie dlaczego robimy pewne rzeczy, czemu decydujemy się na jakieś tam rozwiązania. Ja nie chcę być staruchą na bujanym fotelu z jedyną myślą w głowie 'czemu tak przeżyła życie?'.

Ja mam plan. Wiele planów. I żaden finisz nie jest zły. Bądźmy egoistami - róbmy coś dla siebie, popełniajmy błędy. Co się z nami porobiło, nikt nie wie w którą stronę chce iść? Wszyscy pieprzą o wszechogarniającym zwątpieniu, złych decyzjach i nieodpowiednich drogach - super - Weltshmerz przyjacielem wszystkich. Ja w to nie idę. I chociaż wyśmiewam swoje plany systematycznie co jakiś czas, to ja to zrobię. Hej, Ty też zrób, wszystko jedno z jakiego powodu, ale zrób. Na koniec poleci frazes - życie na prawdę jest jedno. Bye!


Człowieku, co byś zrobił gdybyś się nie bał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz